przez Gilu 11 Wrz 2006, 13:04
hm 10.09.2006 rok to wielki dzien Roberta Kubicy i Polskich kibicow ktorzy mimo posuchy od kilku lat wiernie ogladaja F1.
Wyscig na torze Monza wygral Schumi,a na konferencji ogłosił,że to jego ostatnia Monza w karierze. "Schumi" wskazal swojego następce,siedzacego po jego prawej stronie Kimmiego Raikonnena,który w tmy wyscigu byl 2. Schumacher chyba nie docenia ejscze talentu Roberta Kubicy i moze nawet dobrze bo przeciez po co Robertowi rozglos.
Sam wyscig to fenomenalna jazda Polskiego jedynaka w stawce,walka z Alonso i Mass? nabierala z kazdym okrazeniem rumiencow,w koncu Alonso zdecydowal sie na zjazd do PIT-u chyba dlatego ze w tym samym momencie zjechal tam tez Robert. Mechanicy saubera az 7 sekund stracili na wymianie opon i tankowaniu podobnej ilosci paliwa co ekipa Alonso, ktora wyrobila sie dokladnie w 6,6 sekundy Alonso ruszyl ale bedacy przed nim boks mechanikow Saubera w tmy czasie wypuscil Roberta.
Kubica zjechal na pas i o malo nie zepchnal Alonso na bandę.Do konca pasa wlaczajacego do wyscigu Kubica byl rowno z Alonso,jednak cwaniactwo Alonso wzielo gore nad niedoswiadczeniem Roberta i przycisniety do bandy bocznej Polak musial spasowac i pzepuscic Alonso.
Ten przyspieszyl i na dwoch okrazeniech mial juz ok 2 sekundy przewagi nad Robertem,na dodatek jadacy za Robertem Massa zblizyl sie do niego na ok 2 sekundy i nawet 4 miejsce Roberta moglo byc zagrozone.Wtedy jednak dal o sobie znac pech i zawodnosc maszyn w F1.Alonso chyba zbyt "mocno" docisnal pedal gazu i silnik nie wytrzymal. Chmura dymu jaka zalegla nad torem za bolidem Alonso,nie zmylila Roberta,szybki skret kierownica i Kubica byl juz przed ALonso na dodatek Massa po dosc rozpaczliwej probie uczieczki rpzed wpadnieciem w dym z bolidu Alonso wpadl na pobocze i suzkodizl opone.Kubica tymczasem przyspieszal i zmierzal po pierwsze podium w Historii F1 dla Polaka.
Nastepne zawody juz za ok 20 dni w Chinach.
14.VII.1951-5.10.2011 Tato

[*]
17.05.2006
10.05.2011
03.06.2015
M.Z.K.S CZARNI Słupsk5.IX.1944 24.XI.1994 Freddy Mercury